Nauka Polityka Zdrowie

Historia medycznej marihuany

medyczna marihuana

Konopie indyjskie to rośliny, których właściwości lecznicze są znane od dawien dawna. Ich historię skrótowo i w sposób przystępny opisała Dorota Rogowska-Szadkowska w swojej książce „Medyczna marihuana. Historia hipokryzji”. Jak zauważa autorka potencjał medyczny konopi wykorzystywano jeszcze przed narodzinami Chrystusa. Dowodzą tego zapisy na papirusach, których powstanie datuje się na 1,7 tys lat p.n.e. Zawierają one informacje dotyczące zastosowania marihuany w leczeniu m.in jaskry, migreny oraz chorób o podłożu ginekologicznym.


Artykuł ten należy do serii artykułów Konopie leczą, w których piszemy o potencjale medycznym konopi. Dowiecie się z nich m.in. jak szeroki jest wachlarz ich zastosowań, jakie badania były prowadzone oraz jakie są doświadczenia chorych. Seria ta ma za zadanie przypomnieć, że marihuana posiada nie tylko właściwości rekreacyjne, ale także lecznicze.  Dostęp do pozostałych artykułów wchodzących w jej skład znajdziecie poniżej:


W książce „Medyczna marihuana. Historia hipokryzji” znajdziemy także informację mówiącą nam, że nawet w Starym Testamencie możemy się doszukać wzmianek na temat konopi. A już na pewno znajdziemy je w książce świętej Hildegardy z Bingen „Przyroda” powstałej w roku 1150. Mistyczka o konopiach pisała w sposób następujący

redukują złe soki i przywracają mocniejsze

Zatem wydawać by się mogło, że nie ma nic odkrywczego w twierdzeniu, że marihuana może wspomagać leczenie wielu schorzeń, a nawet być ich alternatywą, skoro o istnieniu jej właściwości leczniczych wiedzieli ludzie żyjący przed naszą erą. Wiedzę tą posiadali, chociaż nie mieli stałego dostępu do internetu oraz technologii pozwalających na przeprowadzanie różnych badań.

Natomiast dzisiaj w świadomości wielu osób marihuana funkcjonuje jako niebezpieczny narkotyk, który stanowi zagrożenie nie tylko dla naszego zdrowia, ale także życia. Co zatem wydarzyło się na przestrzeni lat i spowodowało takie zmiany w świadomości ludzi?Zdaniem profesora Jerzego Vetulaniego, gdyby w XX wieku największymi mocarstwami nie były państwa zachodnie, to dzisiaj miejsce marihuany zająłby alkohol, który w porównaniu do produktów z konopi sieje większe spustoszenie w organizmie człowieka.

Medyczna marihuana w XIX I XX wieku

Na Zachodzie konopie na listę leków trafiły dzięki  irlandzkiemu lekarzowi. William Brooke O’Shaugnessy właściwości lecznicze marihuany odkrył podczas służby w armii brytyjskiej w Indiach. Opisał jak Hindusi wykorzystują potencjał medyczny marihuany, obniżając za jej pomocą gorączkę oraz lecząc m.in tężec, wściekliznę i cholerę.

Dodatkowo, aby sprawdzić w jakim stopniu konopie są bezpieczne, przeprowadził doświadczenia na zwierzętach (myszach, szczurach oraz królikach). Wyniki, jakie uzyskał, dowiodły, że konopie nawet w dużych dawkach nie powinny stanowić zagrożenia. Zwierzętom biorącym udział w eksperymencie nic się nie stało, chociaż porcje jakie dostały były duże.

W swoich badaniach O’Shaugnessy dowodził także, że picie nalewek z konopi uspokaja, znieczula, rozluźnia mięśnie, poprawia apetyt oraz łagodzi bóle mięśni wywołane tężcem i wścieklizną. Wyniki te zostały dobrze odebrane przez społeczeństwo Wielkiej Brytanii i Ameryki Północnej. Dowodem na to jest to, że po opublikowaniu badań O’Shaugnessego zarówno w Zjednoczonym Królestwie jak i w Ameryce Północnej nastała moda na picie nalewek z konopi indyjskich.

Właściwości lecznicze konopi nie były obce także lekarzom francuskim z pierwszej połowy XIX wieku.W 1840 roku Louis Aubert-Roche wykorzystał haszysz jako broń w walce z dżumą. Natomiast inny francuski lekarza Jacques Joseph Moreau de Tours traktował marihuanę jako lek psychiatryczny. Jego książka „O haszyszu i obłąkaniu” wywołała niemałe poruszenie w środowisku naukowym. Zdaniem wielu zainicjowała ona eksperymentalne badania w psychiatrii i psychofarmakologii.

Na rynku farmaceutycznym konopie zaczęły pojawiać się w XIX wieku. Produkowano je głównie w USA, Wielkiej Brytanii i w Niemczech.  W 1889 wyszedł Cannabinon, który wykazywał m.in działanie przeciwbólowe oraz uspokajające. Lek ten wykorzystywany był także w walce z reumatyzmem, a w niektórych przypadkach traktowany był nawet jako afrodyzjak. Poza nim wówczas popularnością cieszyły się też „pigułki z haszyszu, obtaczane w cukrze, co poprawiało ich smak i zapobiegało sklejaniu się”.

Marihuana nie była substancją obcą nawet królowej Wiktorii. Jej potencjał medyczny władczyni wykorzystywała w walce z bólami menstruacyjnymi oraz porodowymi (królowa urodziła 9 dzieci). Jej osobisty lekarz o konopiach

Konopie indyjskie, jeśli czyste i dawkowane starannie, są jednymi z najbardziej wartościowych leków jakie posiadamy

Delegalizacja konopi

Do 1925 roku z powodzeniem, większym bądź mniejszym, wykorzystywano potencjał medyczny konopi indyjskich. Sytuacja ta dość niespodziewanie uległa zmianie podczas Drugiej Konferencji Opiumowej Ligi Narodów w Genewie. Celem tego spotkania było wzmożenie kontroli nad substancjami takimi jak opium i kokaina. Nikt oprócz pewnego doktora z Egiptu nie planował zajmować się delegalizacją konopi indyjskich.

Według Mohameda Abdela  Salama El Guindy haszysz stanowił większe zagrożenie niż opium i dlatego powinien trafić na listę substancji niebezpiecznych. Jego zdaniem był on odpowiedzialny za 30-60% chorób psychicznych w jego kraju. Jak się później okazało dane przedstawione przez lekarza z Egiptu były sfabrykowane i znacząco odbiegały od statystyk przedstawionych przez rząd egipski.

Z wnioskiem egipskiego doktora nie zgodziły się tylko 3 kraje: Holandia, Wielka Brytania i Indie. Pozostałe 13 państw poparło ten pomysł i zdecydowało się uznać konopie za niebezpieczne substancje w takim samym stopniu jak opium. Co ciekawe,  po zdelegalizowaniu konopi w państwach, w których była ona częścią tradycji (Egipt, Turcja) odnotowano znaczący wzrost konsumpcji heroiny.

Natomiast Stany Zjednoczone, chociaż nie były członkami Ligii Narodów, to ich niektórzy przedstawiciele z zaskakująco dużym zaangażowaniem działali na rzecz prohibicji konopi. Jednym z nich był Harry J. Anslinger, ówczesny szef Federalnego Biura ds. Narkotyków. Uważał on marihuanę za największe zło na świecie odpowiedzialne m.in za wzrost przestępczości oraz sianie zgorszenia. W używaniu konopi doszukiwał się także przyczyn rozwiązłości społeczeństwa.

Medyczna marihuana a organizacje międzynarodowe

Po II wojnie światowej Organizacja Narodów Zjednoczonych przejęła rolę Ligii Narodów.  W pewnym stopniu pod naciskiem USA postanowiła zająć się regulacją kwestii związanych z narkotykami.> W 1961 uchwaliła więc Jednolitą konwencję o środkach odurzających. Chociaż w 1952 roku grupa ekspertów działająca w ramach ONZ uznała, że leki na bazie konopi są „przestarzałe” i stosowanie ich wydaje się być bezzasadne, to mimo to w preambule do Jednolitej konwencji pojawił się następujący zapis

medyczne używanie leków narkotykowych jest ciągle niezbędne do zmniejszania bólu i cierpienia, ich dostępność powinna więc być zapewniona

Obecnie sytuacja wygląda trochę inaczej, można nawet powiedzieć, że odrobinę lepiej. Światowe organizacje zaczynają dostrzegać potencjał medyczny konopi indyjskich oraz w pewnym stopniu próbują przywrócić im dawną świetność. Światowa Organizacja Zdrowia w oficjalnym piśmie do sekretarza generalnego ONZ namawia do usunięcia konopi i ich żywicy z Grupy IV Jednolitej konwencji. Takie stanowisko WHO stoi w całkowitym przeciwieństwie do postawy przyjętej przez Organizację w roku 1954. Wtedy WHO przekonywała, że należy

podjąć wysiłki w kierunku usunięcia konopi z wszelkiej legalnej działalności medycznej

Kwestią regulacji dostępu do medycznej marihuany postanowił zająć się także Parlament Europejski. W lutym tego roku przyjął on rezolucję, w której nakłania kraje wspólnoty do rozszerzenia badań nad medyczną marihuaną oraz krytykuje utrudnianie dostępu do leków na bazie konopi, co niestety ma miejsce w wielu krajach członkowskich.

Chociaż w wielu krajach teoretycznie leczenie z wykorzystaniem medycznej marihuany jest legalne, to w praktyce jest ono niemal niemożliwe. Przykładem tutaj może być Polska. Niektórzy chorzy muszą szukać medycznej marihuany na czarnym rynku, narażając się przy tym  na konsekwencje prawne oraz ryzykując własnym zdrowiem. Marihuana nieznanego pochodzenia w niektórych przypadkach może okazać się zagrożeniem, a nie pomocą. Natomiast obowiązkiem państwa powinno być zapewnienie wszystkim potrzebującym możliwości leczenia się marihuaną ze sprawdzonego i bezpiecznego źródła. Utrudnianie dostępu do niej stoi w sprzeczności z prawem do ochrony życia i zdrowia, które przysługuje wszystkim obywatelom, a nie tylko wybranym.

W 2018 roku Helsińska Fundacja Praw Człowieka zaangażowała się w pomoc kobiecie, której córce odmówiono leczenia medyczną marihuaną. Dziewczynka chorowała na padaczkę lekkooporną. Niestety, w 2016 roku, zmarła w wyniku silnego ataku padaczkowego. Leki, które miały jej pomóc zostały sprowadzone za późno. Winą za to obarczono lekarza, który odmówił leczenia z wykorzystaniem marihuany, twierdząc że szpital takich terapii nie prowadzi (co było niezgodne z prawdą).  Kobieta przez to musiała szukać pomocy w innych palcówkach, co przyczyniło się do wydłużenia okresu oczekiwania na lek i w pewnym stopniu w konsekwencji doprowadziło do śmierci dziecka.

Zostaw komentarz

Twoj email nie zostanie opublikowany.

Podobne artykuły