Kultura Nauka Zdrowie

RSO – olej, który leczy nowotwory czy czyste szarlataństwo?

strzykawka i liść konopi

Każdy, kto na co dzień śledzi branżę konopną, przynajmniej raz w życiu musiał natknąć się na tajemniczy skrót RSO używany w kontekście leczenia konopiami. Czym jest RSO, skąd pochodzi jego nazwa, a także jakie kontrowersje skupia wokół siebie ta metoda leczenia. O tym wszystkim przeczytacie w niniejszym artykule.

Rick Simpson Oil – historia leczniczego oleju

Początek historii RSO wiąże się z jego wynalazcą Rickiem Simpsonem. Simpson był kanadyjskim inżynierem, który pewnego dnia uległ wypadkowi – pod wpływem toksycznych oparów spadł z drabiny i wymagał hospitalizacji.

Od momentu tego niefortunnego zdarzenia Simpson nieustannie przez kilka lat cierpiał na zawroty głowy, a także na dzwonienie w uszach. Konwencjonalne leki nie pomagały i nie przynosiły oczekiwanej ulgi.

Zdruzgotany Rick, którego jakość życia po wypadku drastycznie spadła, zaczął na własną rękę szukać pomocy. Ukojenie Simpsonowi przyniosła dopiero marihuana, a konkretnie THC, które wyciszyło jego układ nerwowy.

Rick Simpson
Rick Simpson. Źródło: Leafly

Kilka lat później – w 2003 roku – u Simpsona zdiagnozowano raka skóry. „RS” nie poddał się łatwo i ponownie zaczął szukać rozwiązania problemu medycznego na własną rękę. Przeczytał badania opublikowane w The Journal of the National Cancer Institute, w których stwierdzono, że Tetrahydrokannabinol zabija komórki rakowe u myszy. Zainspirowany tym odkryciem wydobył olej z konopi indyjskich i metodycznie nakładał go na swoją chorą skórę. Jak twierdzi Rick Simpson, guzy nowotworowe zniknęły w ciągu tygodnia od rozpoczęcia eksperymentalnej kuracji.

Wolny od nowotworu i podekscytowany Simpson, po wyleczeniu szybko zaczął szerzyć dobrą nowinę o leczniczych właściwościach marihuany, a także zachęcał do stosowania oleju o wysokiej zawartości THC, który szybko zyskał popularność jako Rick Simpson Oil (RSO).

Powstawanie oleju i kontrowersje z nim związane

Olej RSO powstaje podczas ekstrahowania suszu konopi indyjskich. Przy ekstrakcji RSO stosuje się wysoko stężony alkohol, naftę lub benzynę. Materiał konopny mocza się w rozpuszczalniku, a następnie uzyskany roztwór podgrzewa się do temperatury 140°C aby wytrącić z niego rozpuszczalnik, a także wyeliminować szkodliwe dla zdrowia składniki. Jednakże tak wysoka temperatura podgrzania sprawia, że uszkodzeniu ulegają także terpeny oraz dochodzi do częściowego rozkładu kannabinoidów. Co więcej, w tej metodzie ekstrakcji pozostałości rozpuszczalnika pozostają w produkcie.

Sama produkcja RSO jest również dość niebezpieczna z innego powodu. Użycie łatwopalnych, wysoko stężonych rozpuszczalników wiąże się z ryzykiem samozapłanu, a w konsekwencji pożaru. Z tego względu metoda pozyskiwania RSO pod żadnym pozorem nie powinna być realizowana w domowych warunkach.

Co wyróżnia RSO?

Ze względu na metodę pozyskiwania oleju, która zakłada degradacje kannabinoidów, olej RSO wyglądem przypomina smołę – czarny i gęsty olej to konsekwencja „przypalania”. A co ze składem? Olej RSO to w zasadzie olej THC z niewielką ilością CBD. Stężenie THC w olejach RSO waha się od kilkudziesięciu % THC do nawet 98%! To właśnie niemal czyste THC w postaci oleju ma odpowiadać za cudowne wyleczenie niektórych przypadków nowotworów. No właśnie, czy aby to była prawda?

Olej RSO
RSO wyglądem przypomina smołę

RSO – dużo anegdot, mało badań

No bo właśnie problem z RSO jest taki, że wiele osób wierzy, że olejek ten może być cudownym, długo wyczekiwanym lekarstwem na niemal wszystkie choroby świata. Niestety tak nie jest, co pokazuje brak jasnych, naukowych danych.

Co prawda pojedyncze przypadki skutecznej terapii RSO, przebijają się do mediów, jak np. historia Jima, którą opisano w gazecie New York Weekly. Jednakże zwolennicy RSO w zdecydowanej większości opierają się na anegdotycznych przekazach donoszących o sukcesie oleju Ricka Simpsona. Niestety, jak to z anegdotami bywa, te „lubią” mijać się z prawdą, bądź jawić się w wyobraźniach ludzi lekko podkoloryzowane.

Czy to oznacza, że RSO jest zwykłym szarlataństwem? Nie do końca.  Prawdą jest, że olejki RSO zajęły pewną niszę w państwach, gdzie zalegalizowano konopie i tam niestety mogą stanowić one część machiny marketingowej żerującej na poważnie chorych pacjentach.

Z drugiej jednak strony nie można podważyć terapeutycznego działania samego THC – obecnego w przeważającej ilości w oleju RSO – którego skuteczność udowodniono w licznych opracowaniach naukowych. Czy to dotyczących redukowania bólu w przebiegu fibromialgii, czy to wspomagania leczenia chorób o podłożu neurologicznym.

Sięgając po olej RSO, z pewnością możemy więc doświadczyć leczniczych efektów THC, należy jednak pamiętać, że olej ten nie jest żadnym cudownym lekarstwem na raka, jak starają się to przekazać nam co poniektórzy.

Co więcej, należy pamiętać, że THC występujące w oleju RSO, choć jest relatywnie bezpieczne, tak jest wciąż substancją psychoaktywną, która szczególnie w dużym stężeniu i dawce może doprowadzać do:

  • Uczucia euforii,
  • zwiększenia apetytu,
  • spowolnienia czasu reakcji,
  • osłabienia pamięci i koordynacji,
  • uczucia niepokoju.

Podsumowanie

Oczywiście, wciąż istnieje silna potrzeba powstawania większej ilości badań na ten temat THC oraz samego oleju. Na ten moment jednak uważamy, że RSO należy traktować jak kolejny produkt konopny, który potencjalnie może mieć właściwości lecznicze zbliżone do czystego THC.  Pytanie czy kontrowersje związane z metodą jego pozyskiwania, a także z jego dużą mocą, warte są ryzyka – szczególnie w czasach, kiedy wiedza o medycznej marihuanie rośnie z dnia na dzień, a na rynek trafiają coraz skuteczniejsze jej odmiany. Temat ten polecamy przedyskutować z dobrym lekarzem, orientującym się w aspekcie konopi leczniczych. 

Zostaw komentarz

Twoj email nie zostanie opublikowany.

Podobne artykuły