Minęły już niemal trzy lata odkąd Kalifornia zdecydowaną większością głosów wprowadziła legalizację rekreacyjnej marihuany. Dzięki temu otwarto drzwi dla działalności punktów oferujących jej sprzedaż. Okazuje się jednak, że nielegalny rynek wciąż ma się bardzo dobrze.
Według raportu opublikowanego przez United Cannabis Business Association, nielegalny rynek marihuany w Kalifornii jest trzy razy większy niż regulowany. Badania wykazały, że na terenie stanu wciąż działa około 2835 nielegalnych punktów sprzedaży marihuany, w porównaniu z zaledwie 873 licencjonowanymi punktami sprzedaży. Dane te upubliczniono przy okazji próby uporania się z problemem aplikacji Weedmaps, która zdaniem UCBA wciąż wykazuje nielegalne punkty, w których można nabyć marihuanę, mimo wielu próśb i apeli o usunięcie ich z aplikacji.
Prezes UCBA Jerred Kiloh w liście przesłanym do gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma wezwał prawodawców do stosowania przepisów Assembly Bill 97, zgodnie z którymi władze stanowe mogą nakładać karę w wysokości 30 tys. USD dziennie. Wspomniane przepisy weszły w życie 1 lipca. Kiloh zauważył, że niebezpieczeństwa związane z nielegalnym rynkiem są znaczne. Zwrócił też uwagę na serię śmiertelnych przypadków, po których federalna Agencja Żywności i Leków oficjalnie przestrzegła konsumentów przed korzystaniem z elektronicznych papierosów zawierających THC. Mimo że śledztwo wciąż trwa, wszystko wskazuje na to, że każdy z 57 przypadków związany jest z zakupem towaru w nielegalnym źródle.
Biorąc pod uwagę ilość nielegalnych punktów sprzedaży obecnych w aplikacji Weedmaps, Kiloh stwierdził, że władze Kalifornii na mocy przepisów AB97 mogłyby nakładać kary na właściciela platformy w wysokości do 585 milionów USD dziennie. Weedmaps w ubiegłym miesiącu zapowiedziało, że usuną nielegalne punkty z aplikacji, ale jak na razie nie widać żadnego efektu tych działań.
