Kultura

Historia delegalizacji marihuany – czyli jak USA z rośliny zrobiło demona

delegalizacja konopi

Marihuana w wielu państwach na świecie, wciąż uznawana jest za niebezpieczną substancję, której posiadanie grozi więzieniem. Warto jednak pamiętać, że nie zawsze tak było. Co więc sprawiło, że tak nagle wiele państw na świecie zaczęło postrzegać konopie jako narkotyk? Odpowiedzi na to pytanie jest wiele, a większość z nich postanowiliśmy przedstawić Wam w niniejszym artykule.

USA – Kolebka prohibicji marihuany

Prohibicja, rasizm i imigracja

prohibicja alkoholowa w USA
Opróżnianie beczek z alkoholem w czasach prohibicji

Mówiąc o delegalizacji konopi indyjskich na świecie, w pierwszej kolejności trzeba powiedzieć sobie o sytuacji w USA. To właśnie państwo wykorzystując machinę propagandową, zwróciło świat przeciw konopiom indyjskim, ale po kolei. Przenieśmy się do roku 1910. W  Meksyku, gdzie polityczna sytuacja jest mocno niestabilna dochodzi do rewolucji. Począwszy od 1910 do roku, wiele osób emigruje z Meksyku do USA, przynosząc ze sobą marihuanę, która od początku XIX w. zdążyła się zakorzenić w kulturze meksykańskiej. Meksykanie częściej niż po alkohol sięgają po skręcane papierosy wypełnione suszem konopnym. Z kolei rząd federalny USA wrogo nastawiony do przybyszów z południa, zaczyna dopatrywać się w Meksykanach problemu. Wtedy to przyjęto narrację, że Meksykańscy robotnicy szukający pracy, za pomocą marihuany deprawują obywateli USA.

Problem z marihuaną w USA na początku XX wieku to jednak coś więcej niż sami imigranci. W 1919 roku w USA wprowadzono prohibicję na alkohol, co poskutkowało gwałtownym wzrostem konsumpcji konopi. Ludzie dotychczas upijający się, zaczęli sięgać po nieregulowaną wówczas w większości stanów marihuanę, co skutkowało nadszarpniętym wizerunkiem rośliny. W szczególności, biorąc pod uwagę bardzo ograniczoną wiedzę, na temat rośliny.

Wykorzystała to prasa, która zaczęła tworzyć sensację z niewiadomą i niezbadaną używką w tle. W prasie, aż roiło się od krzykliwych artykułów na temat szkodliwości konopi. Informacje te pochodziły najczęściej od nieprzychylnych imigrantom obywateli USA, wśród których wiele osób miało poglądy nacjonalistyczne, a wręcz rasistowskie.

Papier z konopi, czyli niechciana konkurencja

Czara goryczy w stosunku do konopi przelała się wtedy, gdy na horyzoncie pojawiła się możliwość taniej produkcji papieru z konopi. W 1917 roku wynalazcy Henry Timken i George Schlichten, opublikowali projekt maszyny pozwalającej na masowe oddzielanie włókna konopnego od miąższu. Zaniepokojony tym faktem gigant papierniczy – współpracująca z rządem firma DuPont – rozpoczęła demonizację konopi, w celu likwidacji niechcianej konkurencji.

Lammont DuPont
Lammont DuPont – właściciel firmy DuPont

Tu sprawa zaczyna się rozgałęziać, ponieważ firma DuPont powiązana była z wielkim bankiem Mellon Bank, który finansował koncern, a także z imperium medialnym Williama Hearsta, który był właścicielem bardzo poczytnych dzienników. Zarówno Hearst, jak i właściciel banku Mellon – Andrew Mellon, mieli swoje udziały w przemyśle papierniczym opartym na węglu. Ponadto Hearst był przeciwnikiem Meksykanów, a także zamieszczał szokujące informacje w prasie niosące znamiona skandali (media tabloidowe). I tak interesy wpływowej elity sprawiły, że pojawiła się niespisana umowa między trzema wpływowymi gigantami, która jak się potem okazało, była początkiem delegalizacji konopi w USA.

Machina propagandy

William Randolph Hearst
William Randolph Hearst – założyciel molochu medialnego i główny twórca propagandy przeciw marihuanie

Na samym początku Hearst uruchomił gigantyczną machinę propagandy, zarzucając marihuanie, że zamienia ludzi w potwory. Na domiar złego sekretarzem skarbu państwa został Andrew Mellon, który w 1931 roku poparł kandydaturę przyszłego zięcia – Harry’ego Anslingera- na stanowisko szefa nowo powstałego Federalnego Biura do spraw Narkotyków. Obsadzenie ważnego stanowiska swoim człowiekiem sprawiło, że nareszcie Mellon, Lammont DuPont i Hearst mogli sprawić, że konopie przestaną się w ogóle liczyć.

Artykuł w prasie
artykuł propagandowy wymierzony przeciwko imigrantom oraz marihuanie

Harry Jacob Anslinger, przyszły zięć Andrew Mellona, od momentu objęcia stanowiska- zgodnie z przewidywaniami- zaczął bezwzględną walkę z marihuaną, mówiąc o śmiertelnym zagrożeniu tą używką. Za czasów jego działania w komisji powstają liczne filmy propagandowe i plakaty mające zniechęcić obywateli USA zarówno do marihuany, jak i imigrantów.

Wówczas ruszyła machina strachu. Teraz przeciwko konopiom nie stała tylko prasa czy wielki koncern, ale samo państwo. Taka polityka szybko przyniosła rezultaty i już w 1937 roku władze USA pod wpływem spanikowanej ludności postanowiły zakazać używania konopi na szczeblu federalnym. To z kolei w dużym stopniu przyczyniło się do ogólnoświatowego postrzegania rośliny w negatywnym świetle.

Kolejne lata w USA, to już ciągłe pojawianie się, coraz to nowszych spotów i filmów propagandowych, które działały na wyobraźnie widzów, kreując demoniczny wizerunek marihuany.

ONZ i Anslinger kontra marihuana – czyli akty międzynarodowe

Marihuana w przestrzeni międzynarodowej na poważnie stała się tematem rozmów dopiero po 1945, a dokładniej po utworzeniu Organizacji Narodów Zjednoczonych, w której głównym głosem po zakończeniu II był głos USA. Na forum ONZ powołano Komisję ds. Narkotyków (Commision on Narcotic Drugs – CND). Już na pierwszym posiedzeniu owej komisji zarysowały się mocno różnice w podejściu do sprawy marihuany. Jednak od samego początku agresywną politykę przeciw marihuanie kreował przedstawiciel USA w Komisji, czyli nie kto inny jak Anslinger.

Harry Anslinger

Tu zdecydowanie warto zaznaczyć, jak niezwykle mocny głos miało USA po zakończeniu wojny. Choć oczywiście decydowała większość, to jednak USA stanowiło o sile tej międzynarodowej organizacji. Wynikało to przede wszystkim z tego, że wiele państw było dłużnikami wobec Stanów Zjednoczonych. Co więcej, Anslinger mocno walczył z raportami, które pokazywały jakiekolwiek zastosowanie medyczne konopi, a sam uciekał się wielokrotnie do manipulacji faktami. W 1949 r. na kolejnym już spotkaniu CND, strona USA przedstawiła raport pt. The Physical and Mental Effects of Cannabis, w którym stwierdzono, że cannabis jest pod każdym względem groźnym narkotykiem oraz że nie tylko samo palenie marihuany jest niebezpieczne, ale również jest ono bezpośrednią przyczyną zażywania innych narkotyków, w tym dożylnego wstrzykiwania heroiny. W 1952 roku ONZ postanowiło zasięgnąć rady WHO (World Health Organization), która pod wpływem nacisków potwierdziła wersję USA, stwierdzając, że pochodne marihuany nie mają zastosowania w medycynie. Duża w tym zasługa sekretarza Pablo Osvaldo Wolff’a, który uznany został za protegowanego USA.

Prowadzona polityka na forum międzynarodowym w kolejnych latach sprawiła, że w 1961 roku podpisano najważniejszą umowę międzynarodową dotykającą kwestii narkotyków, w tym również marihuany. Umową tą była „Jednolita konwencja o środkach odurzających”, która ratyfikowana została przez 60 państw członkowskich (w tym przez Polskę) i weszła w życie 13 grudnia 1961 roku. Odrzucała ona wcześniejsze konwencje dotyczące narkotyków, jednocześnie nakładając na państwa członkowskie obowiązek stworzenia rozwiązań prawnych w ciągu najbliższych 25 lat, które usankcjonowałyby sprawę narkotyków zawartych w traktacie.

Kolejnym aktem na forum ONZ dotyczącym narkotyków była „Konwencja o substancjach psychotropowych” z 1971 r., w której do substancji zakazanych dodano wyizolowane THC. Konwencja ta objęła również nowe substancje, stworzone syntetycznie, w przeciwieństwie do aktu z 1961 roku, który dotyczył jedynie naturalnych stymulantów. Tu po raz kolejny trzeba wspomnieć o znaczącej roli USA, ponieważ właśnie lata 70′ to początek popularnej Wojny z narkotykami zapoczątkowanej przez prezydenta Richarda Nixona. To kolejna fala polityki przeciw narkotykom, w tym marihuanie. Tym razem rozprzestrzeniona w skali globalnej, dzięki obecności bardziej rozwiniętych technologii jak telewizja, za pomocą której informacje zza granicy łatwiej docierały do odległych państw.

Kolejny akt międzynarodowy, zaostrzający stanowisko wobec konopi, zawarty został w „Konwencji o zwalczaniu nielegalnego obrotu środkami odurzającymi i substancjami psychotropowymi” z 1988 r.. Akt odnosił się do stworzenia i powstania wielu różnych organów mających na celu walkę z obrotem używkami. Akt ten zachęcał również do tworzenia i prowadzenia przez państwa członkowskie kampanii przeciwdziałających zażywaniu narkotyków.

Dopiero 1991 rok przyniósł pewne złagodzenie prawa względem marihuany, dzięki rekomendacji WHO, która dostrzegła medyczny potencjał konopi, wprowadzając poprawki do wcześniejszych aktów. Jednak reputacja marihuany w momencie wprowadzenia poprawki, w większości państw była mocno zszargana, a marihuana zaczęła w zdecydowanej większości świata kojarzyć się z czymś złym.

USA (złym?) przykładem dla świata

Rozważając nad przyczynami delegalizacji marihuany, można powiedzieć więc o niebotycznym wpływie kultury amerykańskiej na resztę świata, jaki i o jej decydującym głosie w najważniejszych międzynarodowych organizacjach. Oczywiście należy podkreślić, że zagadnienia delegalizacji marihuany na świecie nie można rozpatrywać jedynie poprzez widmo sytuacji w USA, jednak to niezaprzeczalnie właśnie to państwo stało się głównym punktem zapalnym. Zarówno jeżeli chodzi o politykę wobec konopi, jak i narkotyków ogólnie. W szczególności wpływ polityki USA odczuły kraje europejskie, które zachwycone były potęgą Stanów Zjednoczonych. Dla nich wówczas naturalne stało się przyjęcie podobnej polityki narkotykowej, co zachodnie supermocarstwo. Należy, jednak podkreślić, że państwa z biegiem lat przestały ślepo podążać za Ameryką, a postanowiły prowadzić badania nad marihuaną we własnym zakresie, co sprawiło, że wraz z upływem czasu wizerunek konopi przestał być demonizowany. Wiele lat później, gdy Amerykanie ogłosili nieoficjalną klęskę w wojnie z narkotykami, świat, jak i same Stany, zaczynały zmieniać podejście.

Marihuana

Historia delegalizacji konopi świetnie uczy i pokazuje, jak niezwykłą bronią jest władza i propaganda. Chyba można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie interesy Andrew Mellowa, Williama Hearsta oraz Lammonta DuPont’a, dzisiaj marihuana legalna byłaby w większości państw na świecie. Pomimo jednak przeciwności, konopie powoli wracają do łask, co znajduje odzwierciedlenie w dwóch ostatnich dekadach, w których zaobserwować możemy mały renesans konopi i to nie tylko tych indyjskich. Pytanie tylko, czy konopie kiedykolwiek będą legalne na całym świecie, tak jak miało to miejsce przed wydarzeniami z XX wieku? Osobiście śmiem w to wątpić, jednak nadal gdzieś w oddali widzę iskierkę nadziei.

Zostaw komentarz

Twoj email nie zostanie opublikowany.

Podobne artykuły