Jak donosi agencja Associated Press, Hongkong wraz z początkiem miesiąca zakazał posiadania popularnego CBD w jakiejkolwiek formie. Za złamanie tego zakazu grożą naprawdę drakońskie kary.
Od 1 lutego na terytorium Hongkongu, CBD traktowane jest na równi z heroiną. Za posiadanie jakiejkolwiek ilości tej substancji grozi kara aż siedmiu lat w więzienia lub gigantyczna grzywna. Z kolei Import, eksport lub produkcja CBD może skutkować nawet karą dożywotniego pozbawienia wolności.
Hongkong jako specjalny region administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej wprowadził zasady podobne do tych, jakie obowiązują w reszcie kraju. Przepisy zgodne są z polityką tzw. „zerowej tolerancji” w stosunku do konopi, jaką od lat prowadzi komunistyczna partia Chin.
Wprowadzone przepisy są o tyle szokujące, że niezależny od Wielkich Chin, Hongkong do tej pory był głównym miejscem działalności wielu firm CBD działających na rynku środkowo-azjatyckim.
Władze Hongkongu swoją absurdalną decyzję o wprowadzeniu zakazu stosowania CBD tłumaczą trudnością w izolowaniu kannabinolu bezpośrednio z rośliny oraz możliwością zanieczyszczenia THC podczas produkcji. Co więcej, prawodawcy przekonują, że CBD można łatwo przekształcić w psychoaktywne substancje, jak i półsyntetyczne kannabinoidy.
CBD podobnie jak pozostałe kannabinoidy wraz z nadejściem 1 lutego zaczęły figurować w Hongkongu na liście „niebezpiecznych narkotyków” obok takich substancji jak kokaina czy heroina.
Sytuacja konopi w Chinach wydaję się być porażająca – użycie cannabisu w jakiejkolwiek formie zwalczane jest tam z całą surowością. Ironią losu jest fakt, że to właśnie w rejonie Chin badacze odnotowali jedne z pierwszych zastosowań konopi do celów medycznych.
Miejmy nadzieję, że i w tym wypadku historia zatoczy kiedyś koło.