Mocna tequila, burrito czy mariachi, z tymi symbolami zwykle kojarzy nam się Meksyk. Mało z nas jednak wie, że na początku XX wieku Meksyk był też symbolem marihuany – i to nie tylko przez wszędobylskie kartele. Zapraszamy Was na „podróż” do Meksyku, gdzie zbadamy ścieżki historyczne konopi, a także zastanowimy się nad wpływem kultury meksykańskiej na świat marihuany.
Kolonialny towar
Choć pozornie może się wydawać, że konopie w Ameryce były od „zawsze”, to prawda jest zgoła odmienna. Pierwsze konopie do Meksyku trafiły bowiem dopiero w XVI wieku i to dzięki… Europejczykom, a konkretniej hiszpańskim kolonialistom. Tak, to właśnie Hiszpanie, ludzie Starego Kontynentu jako pierwsi zapewnili dostęp do konopi rdzennym mieszkańcom Ameryki Południowej.
Hiszpanie na swoich galeonach wwieźli do „Nowego Świata” nasiona konopi, które sami stosowali u siebie po inwazji ludu Maurów na Półwysep Iberyjski. Mieli oni nadzieję, że kolonie będą doskonałym miejscem do masowej uprawy konopi, która w przyszłości posłuży jako trwały materiał do tkanin.
Trzeba przyznać, że ówcześni Hiszpanie nie mylili się, co do warunków uprawy. Meksyk szybko bowiem okazał się być doskonałym miejscem dla uprawy konopi.
Widząc to, kolonialiści szybko zaszczepili wśród rdzennych mieszkańców kulturę uprawy konopi. Ci z kolei zaczęli rozszerzać pole do zastosowań konopi, używając jej zarówno leczniczo, jak i do celów religijnych. Meksykanie zaczęli używać konopi m.in. do łagodzeniu bólu czy napięcia mięśniowego.
Pierwszy joint
Era Hernána Cortésa i jemu podobnych kolonizatorów zaczęła przemijać. Meksyk wykuł w bólach swoją tożsamość narodową i na początku XIX wieku stał się wolny i niezależny. Konopie przez cały ten czas zakorzeniały się w Meksyku, by w XIX wieku na dobre „wrosnąć” w kulturę nowo powstałego państwa.
Meksykanie, którzy przecież jeszcze przed przybyciem Hiszpanów znali rośliny psychoaktywne, zaczęli dostrzegać ten potencjał również w konopiach. Na terenach Meksyku na przestrzeni setek lat zdążyły wyrosnąć bardziej psychoaktywne odmiany, po które rdzenni mieszkańcy nie bali się sięgnąć.
To zresztą właśnie w Meksyku odnotowano pierwszy na świecie przypadek spożycia popularnego dziś „jointa”. Naukowiec i farmaceuta z Uniwersytetu w Guadalajarze napisał w swojej pracy z 1856 roku, że lokalni rolnicy chętnie mieszali marihuanę z tytoniem w swoich papierosach. Z kolei w 1870 roku wzmianki o papierosach z marihuaną pojawiły się w Boston Medical and Surgical Journal.
Co ciekawe, pierwsze komercyjne jointy z dodatkiem liści belladonny i azotanu potasu reklamowano jako skuteczny środek na choroby układu oddechowego (chociaż tak naprawdę mikstura ta nie miała nic wspólnego z efektami zdrowotnymi i była niebezpieczna).
W ciągu kolejnych lat popularność marihuany w Meksyku szalenie wzrosła, szczególnie wśród osób z tzw. niższej klasy społecznej. Rolnicy i robotnicy chętnie sięgali po konopie, które dawały upragniony relaks po całym dniu wyczerpującej pracy. Po marihuanę masowo sięgali również przestępcy i bezrobotni, którzy na dodatek łączyli tę używkę z alkoholem i innymi substancjami. Pod koniec XIX wieku i na początku XX wieku marihuana rekreacyjna dosłownie zalała Meksyk.
Emigracja z ziołem
Niestabilna sytuacja polityczna Meksyku na początku XX wieku zakończona wybuchem rewolucji w 1910 roku przyniosła wielką falę emigracyjną do USA. Zdestabilizowany i pogrążony w chaosie kraj zmusił do emigracji miliony ludzi.
Uciekający z własnych domu, często zdesperowani Meksykanie, mimo wszystko nie rozstawali się z marihuaną, która przynosiła im chwilowe ukojenie. Wielu mieszkańców południowej Ameryki nie potrafiła jednak poradzić sobie w nowej, innej rzeczywistości.
Rząd amerykański szybko zdał sobie sprawę, że wielka fala migracyjna z Meksyku niekorzystnie wpływa na stan państwa, dlatego znaleziono powód, aby „zniszczyć” przybyszy z południa. Tym powodem była marihuana.
Z drugiej strony, należy podkreślić, że prawdą jest, iż to imigranci z Meksyku wespół z muzykami jazzowymi w dużej mierze zaszczepili wśród społeczeństwa amerykańskiego modę na rekreacyjne spożycie konopi.
Viva la Revolution i prohibicja
Za ciekawy należy uznać z kolei fakt, iż marihuana obecna była również na ustach meksykańskich rewolucjonistów z 1910 roku. Ich hymnem była znana pieśń „La Cucaracha”, oryginalnie tekstem nawiązująca do konopi indyjskich.
Zrodzony na gruzach dyktatury, wyzwolony Meksyk szybko musiał jednak porzucić humorystyczne podejście partyzanckie i dostosować się do nowej sytuacji politycznej. „Nowy” już Meksyk szybko uległ wpływowi bogatszego USA i pod naciskiem jego rządu w 1920 roku postanowił zakazać produkcji, sprzedaży i używania marihuany w celach rekreacyjnych. W 1927 roku zaostrzono jeszcze bardziej prawo prohibistyczne, sprawiając, iż marihuana zeszła do podziemi na kilkadziesiąt lat – dając tym samym początek ogromnej sieci karteli narkotykowych.
Masowe przemyty, kartele i wojna z narkotykami
Brak regulacji prawnych nie zatrzymał jednak masowego eksport marihuany na północ. Meksykanie w podziemiach stworzyli ogromne sieci narkotykowe, które na co dzień uprawiały, handlowały i przemycały konopiami. Przestępcy konopni ściśle współpracowali z rolnikami, często zmuszając ich siłowo do takiej kooperacji. Prawdziwy „boom” na marihuanę nastąpił w latach 60′, kiedy do głosu doszli hippisi, którzy na potęgę korzystali z meksykańskich przemytników. To w konsekwencji doprowadziło do napięć na linii Meksyk-USA, co później zapoczątkowało amerykańską politykę wymierzoną w przemyt i uprawę narkotyków.
Zaostrzenie polityki antynarkotykowej sprawiło, że za uprawę konopi wzięły się bezpośrednio kartele, które w obliczu wszechobecnej kontroli zaczęły ukrywać swoje uprawy, inwestując w najnowszy sprzęt do uprawy indoor. Regionem w szczególności zajętym przez kartele były zachodnie góry Sierra Madre obejmujące stany Chihuahua, Durango i Sinaloa, które uzyskały przydomek „Złotego Trójkąta”.
Lokalne kartele wraz z upływem czasu łączyły się w potężne grupy przestępcze o wielomilionowych zasobach. Łodzie podwodne, helikoptery, a w późniejszych latach drony – to wszystko było i w zasadzie jest do dyspozycji przemytników narkotykowych z Meksyku. Wspomnieć należy tu m.in. o kartelu z Guadalajary, który działał pod przewodnictwem znanego bossa Miguela Ángela Gallardo, zwanego szefem wszystkich szefów.
Porażka walki z narkotykami i legalizacja
Prawie jak wszędzie na świecie, walka z kartelami narkotykowymi w Meksyku okazała się nieskuteczna. W miejsce jednego bossa przychodziło dwóch kolejnych. To z kolei zmusiło władzę państwowe do bardziej liberalnego podejścia do marihuany. W 2009 roku zdecydowano się na dekryminalizację konopi, a w 2017 roku zalegalizowano ich użycie do celów medycznych i naukowych. Dziś w 2021 roku wiemy, że Meksyk zalegalizował również marihuanę do celów rekreacyjnych.
Meksyk – dom marihuany
Jak więc widzimy niepodległe państwo meksykańskie, które niejako zaczęło się wraz z marihuaną, wraca dziś do niej. To kraj symbol, który w nowożytności był kluczowy dla losów konopi na świecie. Kto wie, co by było, gdyby marihuana nie dostała się do USA masowo wraz z imigrantami.
Dzisiaj jest to już trochę zapomniane, ale przecież słowo marihuana jako pierwsze użyte zostało właśnie w Meksyku i to tam zyskało popularność. Po raz pierwszy w 1864 roku w książce Mexican Pharmacopeiaj wydanej przez władzę. Książka zawierała listę naturalnych leków i medykamentów, a marihuana była jedną z wielu pozycji.
Co prawda, etymologia tego słowa nie jest do końca poznana, jednak niektórzy językoznawcy spekulują, że marihuana może pochodzić z języka Nahuatl, jednego z najważniejszych języków tubylczych w Meksyku.
Mając to wszystko na uwadze, należy przyznać, iż Meksyk to bez wątpienia państwo kluczowe w kontekście omawiania historii marihuany rekreacyjnej na świecie.