Mówisz Jamajka i zapewne myślisz o dwóch rzeczach: muzyce reggae i marihuanie. Nic dziwnego, ponieważ to właśnie na tej wyspie konopie indyjskie uchodzą za „święte ziele”. W niniejszym artykule przedstawimy Wam, jak do tego doszło, że dziś Jamajka kojarzy się przede wszystkim z ganją.
Konopie z Indii
Pomimo faktu, że to Jamajka dziś nazywana jest „domem marihuany” – to roślina konopi dotarła na wyspę stosunkowo późno, bo w I połowie XIX wieku wraz z indyjskimi przybyszami.
Szybko okazało się, że warunki klimatyczne Jamajki są wprost stworzone do uprawy konopi. Ciepły klimat, a także dobre warunki glebwe sprawiły, że roślina szybko zadomowiła się na tej karaibskiej wyspie.
Co więcej, zioło dość szybko w kolejnych dekadach zaczęło wnikać w kręgi kulturowe Jamajki – co wyraźnie nie spodobało się Imperium Brytyjskiemu.
Zakazy i narodziny Rastafari
Niechęć kolonizatorów wobec ganji znalazła odzwierciedlenie w ustawie o „niebezpiecznych narkotykach” z 1913 roku. Akt ten zabraniał uprawy marihuany na Jamajce lub importowania rośliny z innego kraju. Kary wobec marihuany zaostrzano jeszcze w kolejnych latach (m.in. 1941, 1961), całkowicie delegalizując roślinę.
Wielka niechęć Brytyjskich elit i ich popleczników wobec konopi nie zatrzymała jednak części Jamajczyków przed sięganiem po marihuanę. Kultura stosowania marihuany na Jamajce zdołała przetrwać dzięki ruchowi religijnemu Rastafari, który narodził się na wyspie w latach 30′ XX wieku.
Ruch ten zapoczątkowany przez Jamajskiego kaznodzieje Marcusa Garveya wyznaje wiarę w Boga Jah, który miał objawić się m.in. w postaci cesarza Etiopii Hajle Syllasje. Religia ruchu połączyła chrześcijańskie podejście do wiary z afrykańskimi wierzeniami i naukami pokojowymi cesarza Etiopii. Co ważne, od początku ruchu wyznawcy Rastafari chętnie używali marihuany w swoich obrzędach, przypisując jej mistyczne działanie.
Święte ziele
Początki ruchu Rastafari źródło mają w koncepcji powrotu do Afryki (większość mieszkańców była potomkami niewolników), jak i walki o równouprawnienie rasowe. Walka o równouprawnienie nie miała być jednak walką fizyczną. Ruch Rastafari na pierwszym miejscu stawiał równość wszystkich, pokój i miłość.
Wyznawcom ruchu w osiąganiu takiego stanu z kolei miała pomagać marihuana, która „otwierała umysł” i wyciszała – pozwalając lepiej poczuć otaczający świat.
Marihuana stała się jednym z symboli i sakramentów ruchu Rasta. Roślinę zaczęto nazywać „świętym zielem”.
Świętość konopi starano się potwierdzać cytatami z Biblii m.in. tymi z Księgi Wyjścia (Wj 30, 23). Ganja utożsamiana była z Drzewem Życia, które ułatwia pokojowe współistnienie i przybliża do Boga Jah.
Ruch Rastafari w początkowej fazie swojej działalności miał spore problemy – jego wyznawców uznawano za dziwaków, a jego popularność była stosunkowo niewielka. Co więcej, ze względu na osobliwy styl bycia wyznawcy ruchu często byli prześladowani i szykanowani.
Zwrot o 180° względem religii nastąpił dopiero w latach 70′ za sprawą dwóch wielkich osobistości.
Wizyta „Mesjasza” i król reggae
W 1966 roku na Jamajkę dotarł sam cesarz Etiopii Hajle Syllasje I uznawany za Mesjasza, którego pokojowe wystąpienia porwały tłumy. W kolejnych latach nastąpił gwałtowny napływ wiernych. Wśród nowych wyznawców Rastafari znalazł się zyskujący na sławie Bob Marley, którego okrzyknięto królem muzyki reggae.
Gwałtowny napływ wiernych, a także światowa sława Marleya przyczyniły się do masowego spożycia marihuany na Jamajce. Sam król reggae mówił o ganji jako o źródle wolności.
Palenie zioła to wolność. Jeśli chcesz być wolny, pal zioło.
Tym samym, mimo że marihuana była nielegalna prawnie, to jej użycie stało się na Jamajce powszechne.
Coś więcej niż roślina
To właśnie religijny aspekt ganji pozwolił wierzyć, że dla wielu stanowi ona coś więcej niż tylko używkę. I choć w rzeczywistości religia Rastafari nie nakazuje stosowania konopi do celów religijnych, to mistyczny aspekt tej rośliny stał się kulturowym źródłem jej stosowania i tolerancji.
W ciągu kolejnych dekad marihuana dosłownie wrosła w kulturę wyspy. Zapach ganji można było poczuć na niemal każdej ulicy jamajskich miast. Oczywiście prawnie, wciąż konopie pozostawały niedozwolone, jednak policja przymykała na ten proceder oko – w zamian za drobne łapówki.
Co prawda, zuchwałe przemyty, masowa uprawa na handel, wciąż były przestępstwami, za które groziła kara więzienia – jednak w większości Jamajczycy chętnie „współpracowali” z policjantami. Tym samym w rzeczywistości tylko „niesubordynowani” handlarze ganji i osoby, które nie chciały płacić „haraczu” trafiały za kratki.
Zrozumienie polityków
Tą głęboko zakorzenioną kulturę ganji na Jamajce zrozumieli stosunkowo niedawno politycy, którzy w 2015 roku podjęli uchwałę, która oficjalnie zdekryminalizowała użycie marihuany w tym państwie. Co więcej, w ramach tychże przepisów postanowiono dopuścić również uprawę do 5 krzaków konopi indyjskich na własny użytek, a także pozwolono na rytualne spożycie rośliny. Ten akt stał się symbolicznym uznaniem spuścizny konopnej Jamajki.
I choć pełnej legalizacji nie widać na horyzoncie, to rzeczywistość pokazuje, że Jamajka to wciąż światowe serce marihuany. Dlaczego? Bo to jedyne miejsce na świecie, gdzie marihuana jest wszędzie, mimo nakazów, zakazów i obostrzeń. Czuć ją w powietrzu, ale też w sercach ludzi – jest spuścizną przodków i częścią tradycji. Dla Jamajczyków to rzecz naturalna, powszechna – stanowiąca nierozłączną część ich kultury i tożsamości.